– Bóg z miłości nas powołał do istnienia i w miłości patrząc na nas pragnie, abyśmy się u Niego kiedyś znaleźli na całą wieczność – mówił w uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada 2017 r. abp Marek Jędraszewski.

Metropolita krakowski przewodniczył Mszy św. odprawionej w kaplicy Zmartwychwstania Pańskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Abp Jędraszewski zwrócił uwagę wiernych, że wielu współczesnych ludzi żyje i nadal chce żyć tak, jakby Boga nie było. Zauważył przy tym, że często stawiają sobie oni pytania o siebie, swoją godność i człowieczeństwo i nie znajdują na nie odpowiedzi. Dodał, że właśnie stąd bierze się u wielu z nich poczucie rozpaczy, a u innych poczucie bezsensu.

– Stąd też te w gruncie rzeczy beznadziejne usiłowania, by przedłużać sobie życie w nieskończoność, by szukać cudownych środków zapewniających zdrowie, żeby za wszelką cenę żyć także kosztem innych – mówił.

Zdaniem metropolity, właśnie dlatego wielu ludziom odmawia się prawa do życia zwłaszcza, jeśli stają się przeszkodą w realizacji czysto przyjemnościowej wizji życia. – Można by powiedzieć z całą powagą, ale także współczuciem – biedni ludzie, których zagubienie sięga tak daleko, że bardzo często żądają dla siebie w testamentach, żeby po nich nic nie pozostało, żeby ich ciało zostało spalone, a prochy rozrzucone gdzieś na ziemi lub w morzu – uznał.

Dla kontrastu przedstawił z kolei słowa św. Jana Apostoła z jego I Listu, gdzie pisał o tym, że jesteśmy dziećmi Bożymi. – Z miłości nas powołał do istnienia i w miłości patrząc na nas pragnie, abyśmy się u Niego kiedyś znaleźli na całą wieczność – zapewniał. Jak dodał, św. Jan wskazuje jednocześnie na to, że chrześcijanie wybiegają swoimi myślami w przyszłość, wiedząc, że gdy Chrystus się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.

– Zobaczymy Go w Jego niezmierzonej chwale, przekraczającej wszelkie ludzkie wyobrażenia. Ujrzymy i będziemy przenikani i przemieniani Jego Boskim i pełnym miłości spojrzeniem – opowiadał.

Wyjaśnił wiernym, że św. Jan pisał te słowa w czasach trudnych, u początków chrześcijaństwa, nękanego prześladowaniami. Mimo to Apostoł przekonywał, że jesteśmy Bożymi dziećmi, a w przyszłości, w którą patrzymy z ufnością, czeka na nas Chrystus. Następnie abp Marek Jędraszewski odwołał się do odczytanego wcześniej fragmentu Apokalipsy, w której wierni usłyszeli o niezmierzonej rzeszy ludzi znajdujących się przed tronem Boga. Zaznaczył, że są wśród nich święci, których imiona wierni noszą od Chrztu św. i których wybierali później jako swoich patronów podczas bierzmowania.

Tłumaczył też, że jako chrześcijanie jesteśmy powołani do tego, żeby każdego dnia przemieniać swoje życie na wzór Chrystusa. – Ci święci, którzy nas poprzedzili w pielgrzymce wiary do domu Ojca, to ludzie, którzy już za życia upodabniali się do Chrystusa, biorąc na serio to, co On przekazał nam w Ewangelii: „Kto chce być moim uczniem, niech zaprze się samego siebie. Niech dźwiga swój krzyż i niech tak idzie za mną” – przypomniał.

Zaznaczył, że wierni zebrali się tego dnia na tym szczególnym krakowskim cmentarzu, aby spotkać się z tymi którzy ich poprzedzili – z rodzicami, krewnymi czy też z osobami, które zapisały się na kartach historii. Zwrócił również uwagę na krzyże, które stoją przy ich grobach.

– Ten Chrystusowy krzyż brali na co dzień, a teraz z tej ziemi wyrasta On jako znak nadziei, że ten w którego uwierzyli i którego wyznawali, przyznał się do nich w momencie sądu i uznał ich jako swoich przyjaciół, jako wierne sługi, jako tych, którzy byli gotowi iść z Nim. Bo oni właśnie tak zawierzywszy Chrystusowi stali się prawdziwie błogosławieni tymi błogosławieństwami, które Jezus wymienił w Kazaniu na Górze – podkreślał.

Dodał, że wszystkie wspomniane błogosławieństwa mówią o zmaganiu – o tych ludziach, którzy są ubodzy w duchu w świecie, który za wszelką cenę pochwala bogactwo, zysk i sukces materialny. – Pan Jezus mówił o tych, którzy się smucą z powodu własnych grzechów, upadków i zła, które dotyka tylu ludzi i ich krzywdzi. Smucą się, chociaż świat za wszelką cenę chce się śmiać i weselić, zapatrzony tylko w siebie – wymieniał.

Jak zaznaczył, Jezus mówił też o ludziach cichych, których pobożność i świętość jest ukryta, w przeciwieństwie do świata, w którym hałas i światło otacza tzw. celebrytów. Wspomniał też ludzi miłosiernych, którzy starają się kochać drugiego człowieka tak, jak Bóg. – To bardzo trudna miłość – taka gotowa, by na nowo się pojednać. Mówił Pan Jezus o miłosiernych, którzy mają szczególną wrażliwość na potrzebujących zarówno w wymiarze materialnym jak i duchowym. Mówił o ludziach czystego serca, a wiemy jak dzisiaj próbuje się deprawować nawet małe dzieci, burząc ich niewinną czystość. Mówił o tych, którzy wprowadzają pokój w świecie tak boleśnie targanym podziałami, nienawiścią i wojnami – kontynuował.

Podkreślał, że ci błogosławieni, to ludzie wielkich zmagań, będący znakiem sprzeciwu dla tego świata. Zdaniem metropolity, to jednocześnie ludzie prawdziwie błogosławieni, niosący w sobie obietnicę szczęścia wiecznego, właśnie dlatego, że swoje zmagania łączyli z krzyżem Jezusa.

Nawiązał przy tym do pomnika upamiętniającego ofiary komunizmu, który znajduje się tuż obok kaplicy na Cmentarzu Rakowickim. Jak opisał, po jego środku znajduje się krzyż, do którego garną się niekiedy zmasakrowane człowiecze dłonie. – W tym pomniku zawarta jest podwójna prawda o czasie, który przynajmniej dla Polski już na szczęście minął. Prawda najpierw o krzyżu, który chciano w imię ateistycznych ideologii usunąć nie tylko z przestrzeni publicznych naszego kraju, ale także z ludzkich serc. A ci ludzie, dotknięci ogromnymi prześladowaniami i cierpieniem, niekiedy katuszami w ten krzyż Chrystusowy wierzyli, przy nim chcieli za wszelką cenę trwać, w nim widzieli dla siebie nadzieję i ocalenie – stwierdził.

Zdaniem metropolity, choć pomnik ten przypomina o ofiarach czasów, które już minęły, jego wymowa jest aktualna także dzisiaj – w świecie, który chce żyć tak, jakby Boga nie było. Przypomniał, że dziś w imię laickości, postępu i racjonalności człowieka chce się usuwać z przestrzeni publicznej Chrystusowy krzyż. – I czyni się to w kraju, który powinien być dla innych wzorem braterstwa, tolerancji i wolności. Takie czasy, kiedy trzeba na nowo na kontynencie europejskim walczyć o krzyż najpierw w naszych sercach, a potem o to, by nie zabrakło nam odwagi, by w trudnych chwilach wyciągnąć ręce do krzyża mówiąc: „Witaj krzyżu, moja jedyna nadziejo!” – przekonywał.

Jak zaznaczył, dopóki to wołanie będzie podnosiło się z głębi naszych sec, tak długo ziemia będzie prawdziwie planetą ludzi, którzy wierzą i wiedzą mocą wiary, skąd przychodzą i dokąd ostatecznie zmierzają.

Na koniec modlił się do Boga o to, byśmy zawsze mogli nazwać siebie dziećmi Bożymi. – Co prawda nie wiemy jeszcze, czym będziemy, ale wiemy, że kiedy Cię zobaczymy, zostaniemy przemienieni w wieczną radość i wieczne szczęście razem z wszystkimi świętymi, a pośród nich także z naszymi bliskimi – zakończył.

Zobacz —> FOTORELACJĘ

Po Mszy św. abp Marek Jędraszewski wraz z wiernymi przeszedł przez cmentarz w procesji, odwiedzając m.in. Pomnik Ofiar Komunizmu.

Info za —> Archidiecezja Krakowska: Uroczystość Wszystkich Świętych w Krakowie

Paulina Smoroń | Archidiecezja Krakowska
fot. Joanna Adamik | Archidiecezja Krakowska