chory towarzyszenie

Każdy, kto porusza się wśród chorych w przestrzeni szpitala czy przychodni, doświadczył bezradności, zmęczenia, rutyny i wyrzutów sumienia, wyczerpania czy zniechęcenia. Co robić, aby nie wypalić się zawodowo i nie zaszkodzić choremu? Jak profesjonalną wiedzę i kształcenie zawodowe połączyć i rozwojem osobistym i życiem rodzinnym? Jak zachować świeżość relacji i entuzjazm w działaniu dla chorych? W czym tkwi tajemnica pełnego sukcesu terapeutycznego? Jak uzyskać maksimum sprawności w medycynie? Kiedy lekarz staje się lekarstwem dla chorego?

Szukając odpowiedzi na te pytania, zatrzymałam się nad pewnym zaproszeniem, które Najlepszy Boski Lekarz Jezus skierował do świętej siostry Faustyny. On, który idzie do chorych codziennie w towarzystwie tych, którzy niosą Go w Najświętszym Sakramencie, zaprosił któregoś poranka Faustynę, by Mu towarzyszyła. Powiedział jej zwyczajnie: Pragnę, abyś Mi towarzyszyła, jak idę do chorych (Dz. 183). Zapragnął, aby poszła razem z Nim. Nie była lekarzem ani pielęgniarką. Dlaczego chciał przyjść do chorych właśnie z nią? Czemu potrzebował jej obecności, jej serca, rozumu, wiary, empatii i dłoni? Dlaczego miałaby z Nim pracować i Jemu towarzyszyć? Czy swoją obecnością pomagała uobecnić Go choremu? Ułatwiała Mu spotkanie z cierpiącym?

Czy to zaproszenie jest skierowane tylko do Faustyny? Zapewne nie. Ona niewątpliwie usłyszała je osobiście i bardzo wyraźnie. Była dostatecznie blisko Najwyższego, czy umiała uważniej Go słuchać? Wiemy, że doświadczyła leczącej mocy Zapraszającego: Tyś wszystkim dla duszy samotnej. Ty rozumiesz dusze, chociaż ona milczy. Ty znasz słabości nasze i jako dobry lekarz – pocieszasz i leczysz, oszczędzając cierpień, jako dobry znawca (Dz. 247). Faustyna była przecież cierpiącą pacjentką, u której Lekarze nie mogli nic zbadać co to za choroba (Dz. 999). Zapis tej niemożności akurat pod numerem w Dzienniczku nasuwa mi jednoznaczne skojarzenia i nie ukrywam, wzmaga moją tęsknotę za obecnością w pracy Tego Dobrego Lekarza i Dobrego Znawcy. To uwalnia od samotnego trudzenia się medycyną, od liczenia wyłącznie na własne siły i umiejętności. Nikt nie musi być sam wobec przerastającej nas rzeczywistości cierpienia i chorób. Zwłaszcza w sytuacjach śmiertelnej choroby, jak u św. Faustyny, która usłyszała, że: jest to ciężki stan.

 

Grażyna Rybak

„Bądź ze mną, gdy idę do chorych”,
Wydawnictwo DUC IN ALTUM, Warszawa 2014